Kiedy mężczyzna dobiegający czterdziestki, mieszczuch, Paryżanin, zmienia swoje dotychczasowe życie i decyduje się osiąść na Syberii, to musi mieć ku temu jakieś ważne powody. Sylvain Tesson, już po przeprowadzce nad Bajkał, zdradził co wpłynęło na jego decyzję: żartobliwie, że w drewnianej chacie jest cieplej niż w jego paryskim mieszkaniu oraz, że spędzał zbyt wiele czasu na gadulstwie i nie nadążał z odpisywaniem na listy a poważniej, że potrzebował ciszy, z dala od szumu silników i gwaru ludzi.
Dziennik sześciu miesięcy spędzonych na powierzchni 3x3 metrów, wśród zawiei, temperatur schodzących poniżej 30 stopni Celsjusza, w otaczającym zewsząd lesie po którym biegają niedźwiedzie, jest lekturą niezwykłą. Natrafiłam na niego przypadkiem, ale po przeczytaniu pierwszych dwóch zdań, które znakomicie zapowiadają styl i humor autora, że „marka Heinz komercjalizuje 15 rodzajów sosów a supermarket w Irkucku proponuje je wszystkie”-wiedziałam, że książka mi si spodoba. I nie pomyliłam się.
Przede wszystkim Tesson pisze świetnym językiem (w każdym bądź razie po francusku, nie znam wersji polskiej), używając krótkich zdań, mało utartych wyrażeń. Ma dość specyficzne poczucie humoru, ogląda świat z dystansem. Na swoje odludzie nad jeziorem Bajkał przywiózł cały kufer książek, 60 pozycji i zestaw zabranych lektur sporo mówi o nim samym: Casanova i Kierkegaard, markiz de Sade i Truman Capote, Daniel Defoe i Baudelaire. "Kiedy ktoś mnie pyta dlaczego tu przyjechałem, odpowiadam, bo mam zaległości w lekturach” To, co przywozi ze sobą nad Bajkał, to idealna lista, starannie dobrana w Paryżu. „Gdy ktoś nie jest pewny, czy ma bogate życie wewnętrzne, to musi zabrać ze sobą dobre książki, można nimi zawsze wypełnić swoją własną pustkę. Ale błędem byłoby wybrać tylko lekturę trudną(…). Czas się bardzo dłuży, gdy pada śnieg, a na popołudnie mamy do czytania tylko Hegla”.
Może to, co najbardziej ujęło mnie w książce Tessona „W syberyjskich lasach”, to nie jego odwaga, odporność na niskie temperatury, umiejętność „znalezienia” się w środowisku ludzi, którzy nie zawsze mają wersalskie maniery, lecz jego pokora. Bo w syberyjskiej tajdze, Paryżanin-gaduła, nie ma możliwości na słowne potyczki- jest sam. Sam wobec przerastającej go natury. Jest to samotność wybrana, głęboko wcześniej przemyślana.
Idea zaiskrzyła, gdy siedem lat wcześniej, podczas podróży po Syberii, dostrzegł nad jeziorem Bajkał „regularnie od siebie oddalone chatki, zamieszkane przez pustelników dziwnie zadowolonych z życia”. Projekt dojrzewał przez kilka lat, a zrealizował się w dniu, w którym odwiedziony z Irkucka samochodem do chaty nad jezioro Bajkał znalazł się w niej zupełnie sam z „niezbędnymi do szczęścia produktami czyli książkami, cygarami i wódką”.
Najbliżsi znajomi , strażnicy parku narodowego, mieszkali oddaleni od niego o co najmniej 15 kilometrów, do najbliższej wioski miał 50 kilometrów. Czasami odwiedzali go zagubieni turyści. Dni upływały na rąbaniu drzewa, łowieniu ryb w wyrąbanym do tego celu przeręblu, czytaniu, spacerach po lesie, a gdy wiatr się uspakajał, na ślizganiu po zamarzniętym jeziorze. Pustka, śnieg, odgłosy lasu i pękającego jeziora. Samotność. Ale samotność, która jego zdaniem pozwala tak naprawdę na dostrzeżenie piękna przedmiotów : noża, czajniczka na herbatę, lampy, płomienia świecy…W tej samotności zrodziło się wiele mądrych myśli, refleksji i obserwacji.
Na przykład że samotność będzie niebawem jednym z najbardziej cennym wartości na świecie...bo zaledwie kilka tysięcy kilometrów na południe żyje 1,5 mld ludzi...nasza planeta robi się coraz bardziej ciasna. Któregoś wieczoru czytając opowieści o eremitach żyjących na pustelni egipskiej pisze: „ponoć żaden z nich nie powracał do świata po spróbowaniu zatrutych owoców samotnego życia”. A może jest też i tak, że jak mawiał jego przyjaciel Youri, „czym mniej mówimy, tym dłużej będziemy żyć”?
Książka została właśnie przetłumaczona i wydana po polsku. Sylvain Tesson, W syberyjskich lasach , Wydawnictwo Noir sur Blanc, styczeń 2013.