Po Lizbonie snuliśmy się jak potępieńcy. Na Avenida Da Liberdade bukiniści rozstawili swoje stragany z książkami, a my mogliśmy im się jedynie przyglądać, nie znając ani w ząb portugalskiego! Ale po raz kolejny, uświadomiłam sobie, jak niesamowitą wieżą Babel jest Europa! I jak tu się porozumieć, jak znaleźć wspólny język w tak wielu dziedzinach, o jakich przyszło nam razem decydować!
Dlaczego wybrałam Lizbonę? Nie wiem, może dlatego, że w ubiegłym roku, o tej samej porze, byłam w Kijowie- na drugim krańcu Europy- a tym razem, chciałam zobaczyć jak jest na jej zachodnich kresach? A może to „Noc w Lizbonie” Remarque’a wpłynęła na mój wybór, książka, która mimo iż przeczytana bardzo dawno temu pozostawiła we mnie wielki sentyment do tego miasta? A może niesłabnąca fascynacja historią odkryć, w których Portugalia miała swój spory udział? A bardziej prozaicznie, może po prostu chęć poznania kraju i ludzi którzy, podobnie jak Rumuni, nie mają w Europie dobrej sławy, gdyż rekrutują się z stamtąd głównie dozorcy? Zarówno w Szwajcarii jak i we Francji, to zajęcia zarezerwowane najczęściej dla Portugalczyków. A jak wynika z moich doświadczeń- są to niezwykle ciepli, serdeczni i życzliwi ludzie.
Instynkt podpowiedział mi, że trzeba wybrać na pobyt najbardziej tradycyjną dzielnicę Lizbony –Alfamę i mieszkanie z widokiem na Tage- największy naturalny port na świecie. Przypadkiem- mieszkanko znajdowało się na ulicy, której Anna Maria Jopek- jak odkryłam przed kilkoma dniami-poświęciła piosenkę: Rua Dos Remedios. Jest to mała, pnąca się do zamku i pchlego targu uliczka, wyróżniająca się szczególnym klimatem domów i małych sklepików Po kilku dniach, znałam już właścicieli, a ich uśmiech i serdeczność- zastępowały moje braki językowe.
Lizbona to jednak przede wszystkim bajeczne tramwaje. Po raz ostatni używałam podobnego środka lokomocji chyba w Disneylandzie, nazywało się to „ruskie góry”, wagoniki pędziły jak oszalałe w dół i w górę, zapierając swoim pasażerom dech w piersiach. Z lizbońskimi wagonikami jest podobnie. Gdy pędzą w dół ciasnymi uliczkami Alfamy, wstrzymujemy oddech. Wszędzie gdzie się pojawiają, natychmiast wywołują spontaniczne reakcje turystów-są obfotografowywane niczym gwiazdy Hollywoodu.
![]() |
Plac przed Casa de Fado |
Nie wiem skąd dotarła do Lizbony tradycja obkładania domów ceramicznymi płytkami. Niewątpliwie ma ona swoje źródła gdzieś na południu, może w krajach Orientu, jako sposób zabezpieczania domów przed silnie operującym słońcem? W każdym bądź razie sama ich nazwa-azulejos pochodzi ponoć od słowa arabskiego al zalayj co oznacza- polerowany kamień. Azulejos zdobią domy, muzea, pałace, ale wiele pięknych dekoracji zrobionych z biało-niebieskich kafelków widziałam również w podwórkach Alfamy.
Ta stara lizbońska dzielnica to mieszanka warszawskiej Pragi i Starego miasta plus wzgórz Montmartru. Ponoć bogaci mieszczanie, mimo urokliwego klimatu jaki tam panuje, nie kwapią się przed kupowaniem i odnawianiem w tej dzielnicy mieszkań ze względu na wąskość uliczek, w które nie można nawet wjechać samochodem. I faktycznie, jak naocznie się przekonałam, większość mieszkańców Alfamy to starzy, bardzo starzy ludzie. Obsiadują oni miejscowe kafejki i bary, przesiadują na placach, z mozołem wdrapują się po stromych schodach miejskich a wieczorami śpiewają Fado.
Fado, to powinien być tak naprawdę osobny rozdział mojej opowieści. Nie miałam zielonego pojęcia czym jest ów słynny śpiew Lizbony. W pierwszy wieczór ktoś mi podszepnął, że zamiast pójść do tradycyjnego lokalu, w którym śpiewają fado zawodowcy, może lepiej wybrać się do miejsca, w którym spotykają się mieszkańcy Alfamy, amatorzy zakochani w muzyce. O umówionej godzinie zjawiłam się pod wskazanym adresem. Wyglądało to mniej więcej tak, że jedna osoba zapowiadała a kolejni śpiewacy fado wchodzili, aby zaśpiewać jedną, dwie lub trzy piosenki. Byli to w większości starzy ludzie- za lampę wina, za szklankę herbaty. Nie, nie wszyscy mieli piękne głosy, nie o to mi przecież chodziło, ale ekspresja ich śpiewu była niesamowita Skojarzyli mi się trochę ze sposobem w jaki śpiewał Wysocki, może z piosenką aktorską? Ich śpiewaniu towarzyszy przecież bardzo silna gestykulacja, mimika, ekspresja.
Tryptyk Boscha w Muesu National de Arte Antiga |
Gdy wracałam późnym wieczoru z tego koncertu, w jednym z podwórek Alfamy bawiła się młodzież. Kilku muzyków przygrywało kilkunastoosobowej grupie młodych ludzi. Zamknięte okiennice świadczyły o tym, że mieszkańców nie ma, że wyjechali. Portugalię w ubiegłym roku opuściło 300 tys. młodych ludzi. Bieda? Kryzys? Niskie zarobki? Czy znajdą się tacy, którzy będą kultywować tradycję fado?
Tydzień starczył, aby odwiedzić prawie wszystkie muzea-bajeczne zbiory Gulbekiana (sporo malarstwa i mebli francuskich), bardzo rozczarowujące muzeum morza, sztuki antycznej z niezwykłym tryptykiem Boscha-kuszenie św. Antoniego czy sztuki dekoracyjnej położone nad jednym z tych wielkich tarasów zwanych miradouros-miradory z których jak na dłoni widoczna jest panorama całej Lizbony. A ponieważ pogoda była typowo wiosenna, po ulewnym deszczu nadchodziło słońce, toteż nad miastem tworzyły się przepiękne tęcze.
Ale może najbardziej zaskoczyli mnie ludzie, spokojni, życzliwi, nieagresywni. Po Paryżu, gdzie trzeba umieć się poruszać w tłumie pędzącym do metra i umieć obronić przed opryskliwością ludzi, mieszkańcy Lizbony są niczym ciepły okład na bolące miejsce-wyciszają, odstresowują.
Ale wracając do bukinistów, których jest w Lizbonie pełno i co oczywiście bardzo dobrze świadczy o mieście i jego mieszkańcach. W jednym z nich, chyba z desperacji, kupiłam podręcznik trudnego słownictwa francuskiego z początku XX wieku. Zapłaciłam słono, ale sprzedawca był zachwycony, że znalazł nabywcę na dzieło, które najwidoczniej nie miało szans u Lizbończyków. Ale najwięcej antykwariatów z książkami znalazłam w dzielnicy Chiado i Baixa. I tam, przez przypadek natrafiłam na, „Edukację libertyńską” Jean-Baptiste’a del Amo, po francusku. I już do końca pobytu nie mogłam się od tej książki oderwać. 450- stronnicową powieść połknęłam w dwa dni, skończyłam czekając już na samolot do Paryża. Ale o samej książce napiszę już następnym razem.
![]() |
Przeurocza mieszkanka Alfamy |