W ubiegłą sobotę miałam ogromną przyjemność pokazywać Paryż klasie polskich nastolatków. Piękna, mądra młodzież, wspaniali nauczyciele. Przyjechali tylko na dwa dni, było bardzo mało czasu, a zamówienie brzmiało tak : zobaczyć Montmartre, grób Chopina na cmentarzu Père Lachaise, grób Marie Curie w Panteonie, krypty pod Notre Dame oraz wieżę Eiffla. Zasugerowałam jeszcze wycieczkę statkiem po Sekwanie, spacer po Polach Elizejskich i wjazd na Łuk Triumfalny. Na dwa dni był to program ambitny, ale jak najbardziej do wykonania.
Mniej więcej w południe byliśmy więc już w Sacre Coeur, schodząc z Montmartre’u, zatrzymaliśmy się przy „ścianie miłości”, aby odszukać napis „kocham Cię” po polsku, zahaczyliśmy o kawiarnię Amélie Poulin, zjedliśmy przepyszne lody na Abesses i opowiedziałam im o micie „wzgórza męczenników”, gdy maszerowaliśmy przed Moulin Rouge oraz przez plac Pigalle. Ale czasu było mało, więc dalej realizowaliśmy już tylko nasz szalony program-czyli cmentarz, muzeum Marie Curie (zamiast Panteonu), krypty...
Miałam zamiar pokazać im jeszcze tego dnia wyspę Sw. Ludwika i jej XVII wieczną architekturę, albo po prostu powłóczyć się wieczorem po tej malowniczej wyspie, ale okazało się, że rodzice postawili warunek, aby młodzież wzięła koniecznie udział w mszy świętej. Tylko jedno dziecko, jak usłyszałam, nie miało takiego obowiązku. Wiara, przekonania religijne-rzecz święta. Tak jakby to wynikało samo z siebie, że skoro dziecko jedzie na weekend na wycieczkę, to nie może to oznaczać, że opuści mszę. Rozumiem postawę nauczycieli, którzy nie chcieli wchodzić w konflikt z rodzicami. Dzieci chyba nawet o zdanie nie pytano, bo czy u nas dzieci się o coś pyta? Nie jestem natomiast pewna, sądząc po minach, że miały ochotę zaszyć się w ciemnościach kościoła, będąc w Paryżu. Ale msza święta podczas wycieczki szkolnej była punktem obowiązkowym.
Pożegnałam się z młodzieżą i opiekunami. Był piękny wieczór, francuska młodzież oblegała nabrzeża Sekwany, po ulicach spacerowały tłumy ludzi. Wracając mostem św. Ludwika zatrzymałam się przed ulicznym artystą, który grał na pianinie. Dźwiękom przysłuchiwał się stojący obok mały chłopczyk. Było jasno, widno, pięknie.Pomyślałam sobie wówczas o polskich dzieciach, które nie mając wyboru, siedzą teraz w ciemniej, mrocznej katedrze, wysłuchując po francusku mszy, która nie wiem, ile czasu będzie trwała-godzinę, dwie...
Mrok-światło, światło-mrok...
Ostatnio dużo się mówi w Polsce, że nastają czasu mroku, średniowiecza, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej, bo Polska staje się państwem wyznaniowym. Ja myślę, że już jest, skoro nastolatkom nie wolno opuścić, nawet podczas szkolnej wycieczki, mszy świętej. To nie była szkoła wyznaniowa, katolicka-ot zwyczajna państwowa szkoła...
A gdyby tak porzucić też nasz cały narodowo-patriotyczny bagaż, którym i tak faszerujemy dzieci w szkole i obejrzeć Paryż artystów, pójść na koncert rockowy albo do filharmonii? Zrezygnować z mszy, cmentarzy, kościołów i miejsc pamiątek narodowych a zabrać młodzież do otwartych tego dnia pracowni artystów w Belleville, albo na przykład do pracowni albo do Fundacji Vuittona, aby zobaczyli jedną z najbardziej efektownych realizacji architektonicznych XXI wieku i wspaniałą galerię malarstwa nowoczesnego? Straciłaby czy zyskała? Albo, czemu nie, do Cité de Science et Industrie w Villette, aby zobaczyli muzeum techniki z prawdziwego zdarzenia a w nim, na przykład wystawę o robotach albo o edukacji seksualnej, do której ilustracje zrobił świetny szwajcarski rysownik. Czyli pokazać to, co w Paryżu jest wyjątkowe, unikalne i co stanowi o klimacie tego miasta.
Przez te sześć lat nauczyłam się, że aby przeżyć transformację pod wpływem podróży, trzeba dać się uwieść, odłożyć na bok, to co wiemy, to jak myślimy, to jacy jesteśmy, zdjąć z oczu klapki, otworzyć szeroko oczy i dać się ponieść przygodzie z miastem, które jak mało które potrafi stymulować i inspirować. Ale do takiego odbioru, trzeba być gotowym, otwartym.
Fotografowie mawiają, że nie warto naciskać migawki, gdy mamy przed oczami obraz, który już widzieliśmy. To strata czasu. Natomiast warto, gdy odkrywamy rzeczy nowe, gdy widzimy coś, czego nikt przed nami nie zobaczył.
Może nadszedł czas na nowe, inne zwiedzanie, nieprzetartymi ścieżkami, nawet gdy przywozi się do Paryża szkolną wycieczkę? Zamiast powtarzać schematy-cmentarz, Notre Dame, wieża Eiffla-puścić wodze fantazji i otworzyć się na nowe, mniej znane rejony albo po prostu usiąść nas Sekwaną i wdychać słońce zamiast zaszywać się na mszy w ciemnych wnętrzach któregoś z paryskich kościołów. Przestrzeń publiczna, zwłaszcza nad Sekwaną, jest cudownie zagospodarowana.
Ot, kilka refleksji po wyjątkowo udanym, pięknym dniu spędzonym ze wspaniałą młodzieżą.