Dyktatura we Francji? Ktoś powie,co za brednia! A jednak. Każdy doskonale wie, że jeśli narazi się prezydentowi tomoże w przeciągu kilku minut utracić pracę. Czy mam wyliczać? Lista byłabydługa, ale jest tajemnicą poliszynela, że na przykład prezenterowi telewizyjnemuod bodajże dwudziestu lat Patrickowi Poivre d’Arvor wymknęło się podczas wywiadu zszefem państwa, że zachowuje się czasamijak „mały chłopiec” i poleciał…został wyrzucony „illico presto” na bruk…
6 maja zapowiada się wielki dzień-wyboryprezydenckie we Francji. Każdy powinien o tej dacie pamiętać. Nasz wspaniałyhumorysta francuski postanowił tę datę uczcić i zarezerwował na tę okazję salęOlimpii, od 1 do 6 maja, gdzie będzie występował w programie pod tytułem…”Wmaju 2012 roku, Stephane Guillon też odchodzi…”. Bedzie to satyra polityczna-aluzja domającego niewielkie szanse bycia wybranym ponownie szefa państwa.
Oto plakat reklamujący spektakl, który przed kilkoma dniami pojawiłsię na stacjach paryskiego metra.
Ale na bardzo krótko. Otóż RATP (transportparyski)w ubiegły czwartek kazał zdjąć ów plakat z podziemnych murów metra, adlaczego? Bo „ nie wolno w metrze wieszać żadnych plakatów o charakterzepolitycznym”. Ale czy reklama przedstawienia to polityka? We Francji okazuje się,że tak. Cenzura działa, autocenzura też, a dyrektor RATP mógłby za taki wybryk słono zapłacić! A ponieważ jestem wyjątkowo wrażliwa na każdy rodzaj cenzury, toteżo tym co się stało, napisałam.